U7Q PRO to telewizor, który już po kilku minutach daje jednoznaczny sygnał: „tu liczy się szybkość”. Hisense zaskoczył nas tym, jak wiele udało się zmieścić w sprzęcie, który nie kosztuje fortuny. Odświeżanie 165 Hz w 4K, a nawet 288 Hz w Full HD – jeszcze do niedawna takie liczby były zarezerwowane wyłącznie dla topowych monitorów gamingowych. A tu proszę, mamy telewizor z półki średniej z prawie pełnym pakietem funkcji dla graczy, który bez kompleksów rzuca rękawicę znacznie droższym konkurentom. Na walorach związanych z szybkością się jednak nie kończy. U7Q PRO to także bardzo jasny ekran, który w szczycie osiąga nawet 1500 nitów. Jak każdy Mini-LED ma swoje typowe dla tej technologii „humory”, czasem nieco przerysowując obraz, ale ogólny efekt wizualny pozostaje bardzo pozytywny – zwłaszcza w treściach HDR. Warto również wspomnieć o systemie operacyjnym Vidaa – szybkim, intuicyjnym i wyposażonym w funkcje takie jak AirPlay, asystent głosowy czy przeglądarka internetowa. Co prawda nie znajdziemy tu pełnej gamy aplikacji znanych z Androida, ale w codziennym użytkowaniu system sprawdza się naprawdę dobrze. Dlaczego więc „niemal” idealny dla graczy? Brakuje jedynie funkcji HGiG, która pozwala precyzyjnie dostosować poziomy jasności w grach HDR. To drobna wada, ale dla konsolowych purystów może mieć znaczenie. Mimo to U7Q PRO pozostaje bardzo solidną propozycją – i zarazem dowodem na to, że chińscy producenci nie tylko dogonili konkurencję z Korei czy Japonii, ale w niektórych aspektach zaczęli ją nawet wyprzedzać.
TCL P8K to taki telewizor, który od razu budzi sympatię. Niby tani, niby z niższej półki, a jednak potrafi zaskoczyć. To urządzenie, które pokazuje, że w tej cenie też można dostać sprzęt z charakterem – i to w dodatku skierowany do konkretnej grupy użytkowników. Bo nie ma co się oszukiwać, P8K to telewizor stworzony z myślą o graczach. Dwa porty HDMI 2.1, obsługa VRR, 4K przy 120 Hz, HGiG i nawet Dolby Vision w grach – brzmi jak coś, co jeszcze niedawno można było znaleźć tylko w znacznie droższych modelach. A do tego matryca 144 Hz i możliwość uzyskania nawet 240 Hz na PC. W tej cenie? Naprawdę trudno się nie uśmiechnąć. Do tego dochodzi Google TV, czyli system, który tchnął życie w ten ekran. Wszystko działa tu intuicyjnie, z dostępem do ogromnej biblioteki aplikacji i sprawnym Asystentem Google, który faktycznie rozumie, co do niego mówisz – nawet gdy powiesz to po swojemu. Oczywiście, nie jest to telewizor idealny. Jasność w granicach 250–300 nitów nie powala i w słonecznym salonie raczej nie zrobi wrażenia. Ale wystarczy wieczór, film i odrobina ciemniejszego otoczenia, by okazało się, że ten ekran potrafi naprawdę dużo. Dzięki dynamicznemu mapowaniu tonów P8K radzi sobie w HDR zaskakująco dobrze, a kolory, potrafią wyglądać naturalnie. W scenach filmowych nie ma mowy o plastikowym, prześwietlonym obrazie – jest po prostu przyjemnie. Nie próbujmy udawać, że to konkurencja dla Mini LED-ów czy OLED-ów – bo nie o to tu chodzi. P8K / P89K ma być telewizorem, który po prostu dobrze się użytkuje. I właśnie w tym tkwi jego siła. Dla kogoś, kto chce pograć, pooglądać Netflixa, odpalić YouTube’a i mieć to wszystko w jednym, prostym urządzeniu – to strzał w dziesiątkę. TCL P8K pokazuje, że „tani” nie musi oznaczać „kiepski”. To telewizor z charakterem, który nie udaje sprzętu premium, ale daje z siebie naprawdę dużo. I może właśnie dlatego tak łatwo go polubić.