Panasonic W70A zwraca na siebie uwagę przede wszystkim rozbudowanym systemem operacynym Google TV, dzięki któremu mamy dostęp do masy popularnych aplikacji (YouTube, Netflix, Disney+, HBO Max itp.). Jeśli chodzi o obraz, matryca IPS oferuje szerokie kąty widzenia, więc kolory nie tracą intensywności nawet wtedy, gdy oglądacie film nieco z boku. Gracze, też nie będą zawiedzeni, znajdziemy tutaj VRR i ALLM, a także niski input lag (około 12 ms) – to wszystko przekłada się na przyjemne wrażenia przy okazjonalnym graniu, pomimo standardowych 60 Hz odświeżania.
Warto jednak pamiętać, że to raczej podstawowy model i ma swoje ograniczenia. Kontrast i czerń są poprostu słabe, a to jest typowe zjawisko dla matryc IPS, szczególnie gdy w pokoju jest ciemno. Jasność na poziomie około 270 cd/m² też nie wystarcza w mocno nasłonecznionych pomieszczeniach, więc obraz może wtedy wydawać się wyblakły. Nie da się też przemilczeć pewnych niedoróbek w samym oprogramowaniu. Google TV to świetna podstawa, ale zdarza się, że niektóre ustawienia są porozrzucane w zaskakujących miejscach, a jakość tłumaczeń pozostawia sporo do życzenia.
Trzeba brać pod uwagę, że konkurencja oferuje coraz więcej w podobnym (lub niewiele wyższym) przedziale cenowym. Czy Panasonic W70A może się obronić w takim otoczeniu? Z jednej strony kusi bogatą bazą aplikacji i przyzwoitym wsparciem dla graczy, ale z drugiej – rynek zalewają telewizory bardziej dopracowane, doposażone o lepsze parametry. Jeśli jednak priorytetem są szerokie kąty widzenia i prosty dostęp do usług Google TV, możemy dać mu szansę. W innym przypadku warto rozejrzeć się wśród konkurencyjnych modeli, które przy podobnej cenie nierzadko oferują lepszą czerń, wyższą jasność i mniej irytujących problemów w menu.
Już na pierwszy rzut oka widać, że TCL A300 NXTVision chce być czymś więcej niż tylko zwykłym telewizorem. Oferuje tryb wyświetlania obrazów, który – w przeciwieństwie do konkurencji z Koreii, Samsunga The Frame – jest całkowicie darmowy. Do tego podobnie jak u rywali dorzucane są gratisy. W opakowaniu oprócz telewizora znajdziemy dodatkowe ramki imitujące jasne drewno oraz płaski uchwytu na ścianę, dzięki czemu telewizor faktycznie może udawać obraz z galerii. Po stronie codziennego użytkowania największe wrażenie robi system Google TV – rozbudowany, szybki i oferujący dostęp do ogromnej liczby aplikacji. A jeśli mamy ochotę wyjść z cyfrowego muzeum i wskoczyć prosto do świata gamingu, A300 potrafi nas zaskoczyć. Dwa porty HDMI 2.1, 144 Hz, VRR, ALLM i bardzo niski input lag sprawiają, że nawet wymagający gracze mogą poczuć się tu jak w domu. No... może z wyjątkiem tych, którzy są wrażliwi na smużenie – bo to nadal jedna z większych bolączek tego modelu. Są też minusy. Choć tryb obrazu jest darmowy – i to warto docenić – to sama jakość dostępnych grafik wyraźnie odstaje od tego, co oferuje np. Samsung w swoim płatnym ART Store. Wyświetlane obrazy przypominają raczej zdjęcia niż realistyczne reprodukcje dzieł sztuki. Niestety, A300 – podobnie jak konkurencyjny Hisense S7NQ – wypada tu słabo a na dodatek ma pewnego rodzaju problemy z oprogramowaniem. Jasność samego telwizora również pozostawia sporo do życzenia – to najciemniejszy telewizor z całej „ramkowej trójki”, co przekłada się na przeciętne wrażenia w ciągu dnia i ograniczony efekt HDR. Mimo wszystko TCL A300 NXTVision to całkiem sensowna alternatywa dla Samsunga The Frame czy S7NQ – szczególnie jeśli szukamy tańszego rozwiązania bez dodatkowych opłat za dostęp do trybu "galerii" i z systemem operacyjnym, który nas w żaden sposób nie ogranicza jeżeli chodzi o ilość aplikacji. Trzeba jednak pamiętać, że to propozycja z dużą ilością kompromisów. Jeśli chcemy trochę zaoszczędzić i nie oczekujemy topowej jakości obrazu, to A300 może być strzałem w obrazową dziesiątkę. W przeciwnym razie, warto zerknąć na jego konkurencję.