TCL C9K to telewizor, który na papierze wygląda jak pokaz siły producenta – tysiące stref Mini-LED, matryca WHVA, system audio od Bang & Olufsen, pełne wsparcie formatów HDR, gaming na 144 Hz, a nawet 288 Hz w niższych rozdzielczościach. Widać, że TCL chciał tu wrzucić absolutnie wszystko, co miał najlepszego. I faktycznie – w wielu aspektach C9K potrafi zachwycić. Jasność jest ogromna, HDR w dużych scenach potrafi oszołomić, płynność ruchu i możliwości dla graczy stoją na topowym poziomie, a dźwięk – jak na wbudowany w telewizor – brzmi naprawdę dobrze. To sprzęt, który spokojnie można traktować jako centrum domowej rozrywki. Ale jest też druga strona medalu. Zarządzanie jasnością zwyczajnie kuleje mimo niesamowitej specyfikacji technicznej – mniejsze detale często giną w cieniu albo są przepalane. I choć testy syntetyczne kontrastu czy jasności wypadają rewelacyjnie, to w codziennym oglądaniu filmów i seriali efekt już nie jest tak imponujący.
Podsumowując krótko: C9K to telewizor pełen kontrastów – dosłownie i w przenośni. Potrafi dać wrażenia zbliżone do topowych ekranów, ale wciąż widać, że TCL musi popracować nad oprogramowaniem i optymalizacją. Jeśli ktoś szuka ekranu do grania, sportu czy efektownych blockbusterów – będzie zachwycony. Jeśli jednak liczy na perfekcyjne odwzorowanie wizji reżysera i myśli, że udało mu się kupić absolutnie topowy model w połowie ceny konkurencji, to niestety się rozczaruje. A szkoda, bo potencjał technologiczny jest tutaj naprawdę ogromny – zabrakło tylko odrobiny rozsądku w jego wykorzystaniu.
TCL V6C to telewizor, którego sens tkwi przede wszystkim w trzech elementach: systemie Google TV, kilku funkcjach przydatnych dla graczy i bardzo niskiej cenie. To właśnie Google TV jest jego największym atutem – daje dostęp do ogromnej biblioteki aplikacji, od najpopularniejszych serwisów streamingowych po mniej znane programy, a do tego pozwala korzystać z AirPlay, screen mirroringu czy wyszukiwania głosowego. Dla wielu użytkowników sam ten system może być wystarczającym powodem, by rozważyć zakup. Do tego dochodzą proste, ale praktyczne dodatki dla graczy, takie jak tryb ALLM, niski input lag czy Game Bar z podglądem parametrów, które sprawiają, że okazjonalne granie na konsoli staje się wygodniejsze. Trzecim argumentem, i chyba najważniejszym, jest cena – w tej klasie trudno znaleźć inny model z Google TV, który oferowałby tak szeroki dostęp do funkcji smart. Kiedy jednak przechodzimy do jakości obrazu, widać wyraźnie, z jak dużą ilością kompromisów mamy tu do czynienia. V6C jest telewizorem bardzo ciemnym. Kolory pozostają ubogie, a w bardziej wymagających scenach obraz bywa spłaszczony i pozbawiony detali. Kontrast zapewniany przez matrycę VA można uznać za przyzwoity, ale okupione jest to słabymi kątami widzenia. Do tego dochodzi smużenie w dynamicznych scenach sportowych, a także nienaturalny efekt upscalingu, który zamiast poprawiać szczegóły, często je sztucznie wyostrza. Dla kogo więc jest ten model? V6C to telewizor, który sprawdzi się jako proste urządzenie do codziennego oglądania telewizji czy YouTube’a, a jego największą siłą jest system operacyjny i niska cena. Jeśli jednak liczymy na tanie wrażenia kinowe, czy komfortowe granie w nowoczesne tytuły, model ten szybko pokaże swoje ograniczenia. Kupując go, trzeba więc jasno wiedzieć, na co się decydujemy to telewizor do prostych zadań, a nie sprzęt, który ma zachwycać jakością obrazu.