Samsung QN70F to całkiem niezły telewizor z segmentu średniego. Jego najmocniejszą stroną jest zdecydowanie płynność obrazu – dzięki matrycy 144 Hz, niskiemu input lagowi i masie dodatków dla graczy, mamy tutaj przepis na niemal idealny ekran gamingowy. Równie dobrze sprawdzi się u fanów sportu – obraz jest szybki, wyraźny i nic się nie rwie. Jeśli chodzi o jakość obrazu – jest naprawdę nieźle. Matryca VA daje dobrą czerń, jasność wypada lepiej niż przeciętnie, a kolory po kalibracji wyglądają świetnie. Samsung reklamuje QN70F jako Neo QLED, czyli Mini LED, i w pewnym sensie można tak na niego patrzeć – ale tylko częściowo. Podświetlenie jest krawędziowe, więc daleko mu do pełnoprawnych Mini LED-ów z wygaszaniem strefowym. Szkoda, bo marketing robi swoje, a użytkownik może się poczuć trochę wprowadzony w błąd. Do tego dochodzą drobne braki – brak nagrywania na USB, brak obsługi DTS. Ale mimo wszystko QN70F robi naprawdę dobre wrażenie. Może nie jest to „prawdziwy” Mini LED, ale jak na swoją cenę, to solidny kawałek telewizora – szczególnie dla graczy i osób, które lubią szybkie, dynamiczne treści.
Hisense E7Q / E79Q to ten typ telewizora, który nie obiecuje cudów – i może właśnie dlatego potrafi pozytywnie zaskoczyć. Nie próbuje udawać sprzętu z wyższej półki, tylko po prostu robi swoje. Jeśli szukacie taniego ekranu do wszystkiego, który poradzi sobie i z Netfliksem, i z konsolą, i z porannym YouTube’em przy kawie, to ten model ma sporo sensu. System VIDAA od kilku lat dojrzewa i widać, że producent wyciąga wnioski. Mamy tu AirPlay, screen mirroring, wyszukiwanie głosowe po polsku – wszystko działa, może nie z błyskawiczną prędkością, ale wystarczająco płynnie, by nie irytować. Nie znajdziemy tu tysięcy aplikacji jak w Google TV, ale te najważniejsze są pod ręką. To system, który ma być prosty i praktyczny, a nie przeładowany zbędnymi bajerami – i w tym sensie naprawdę się broni. Dla graczy też znajdzie się coś ciekawego. E7Q / E79Q oferuje niski input lag, automatyczny tryb niskiego opóźnienia (ALLM), obsługę VRR do 60 Hz, a nawet tryb 120 Hz w rozdzielczości 1080p. Nie jest to ekran dla hardkorowych entuzjastów e-sportu, ale jeśli po prostu lubicie wieczorem odpalić konsolę i zagrać w kilka rund, ten telewizor spełni swoje zadanie bez marudzenia. A jak z jakością obrazu? Nie będziemy was oszukiwać – nie jest rewelacyjnie, ale też nie ma powodów do narzekania. Jasność rzędu 350 nitów nie zrobi wrażenia, jednak kontrast dzięki matrycy VA potrafi naprawdę pozytywnie zaskoczyć. Czerń jest całkiem głęboka, a kolory mają przyjemną intensywność, szczególnie w trybie SDR. Trochę szkoda, że Dolby Vision niewiele wnosi – bo gdyby zadziałał tak, jak powinien, mielibyśmy telewizor, który śmiało można byłoby polecić również do seansów HDR. Z drugiej strony, trudno tego oczekiwać w tej półce cenowej. To po prostu uczciwy, dobrze wyceniony ekran, który nie robi z siebie gwiazdy, ale potrafi dostarczyć solidnego obrazu i zaskakująco dobrych funkcji. I choć nie jest perfekcyjny, to po kilku dniach używania trudno nie pomyśleć: „kurczę, ten tani Hisense naprawdę daje radę”.