Wyobraź sobie pilota, którego nie musisz ładować ani wymieniać w nim baterii. Brzmi jak gadżet z przyszłości, ale właśnie taki projekt pokazała południowokoreańska firma Ohsung Electronics. I choć to tylko tzw. urządzenie referencyjne – czyli prototyp, który raczej nie trafi do sklepów – to ma duże szanse zainspirować kolejne firmy. A wtedy taki pilot może trafić pod nasz dach szybciej, niż myślimy.
Ogniwo słoneczne sercem
Sekretem jest maleńka, szwedzka firma Epishine i jej ogniwo słoneczne, które nie potrzebuje słońca. Wystarczy zwykłe światło z salonu. Według producenta pilot będzie działał praktycznie bez końca – pod warunkiem, że w pomieszczeniu od czasu do czasu świeci się lampa. Ohsung sprytnie umieścił panele po obu stronach pilota. Dzięki temu ten ładuje się, nawet jeśli leży płasko przyciskami do góry. Co ważne – nie ma tu żadnej baterii. Urządzenie na bieżąco zamienia światło w energię i od razu ją wykorzystuje.
Czy może się przyjąć masowo?
Dziś większość pilotów do Google TV i Chromecastów działa na zwykłych bateriach, które trzeba regularnie wymieniać. Każdy z nas zna ten moment, gdy pilot zaczyna odmawiać posłuszeństwa i zaczynamy potrząsać nim, wciskać mocniej przyciski albo… delikatnie wgniatać baterie zębami, żeby odzyskać choć odrobinę energii. Tak, działa – ale zdecydowanie nie polecamy. Gdy baterii brak, zaczyna się poszukiwanie zapasów w szufladach albo szybki sprint do najbliższego sklepu. A przecież można inaczej.
A może aplikacja zamiast pilota?
Oczywiście da się sterować Google TV przez smartfon – wystarczy aplikacja Google TV na Androida lub iOS. Tylko że wiele osób woli fizyczny pilot. Dzieci też. A sprzęt, który nie wymaga baterii, jest dodatkowo tańszy, lżejszy i bardziej ekologiczny. Choć sam pilot Ohsunga pewnie nie trafi do sklepów, to jego konstrukcja może stać się wzorem dla producentów telewizorów i przystawek. Jeśli tak się stanie, koniec z bateriami w pilotach może być bliżej, niż myślimy.
Katarzyna Petru












