
Kevin Williamson – facet, który dał nam Krzyk i Pamiętniki Wampirów – wraca po latach z najbardziej osobistym i mrocznym serialem w karierze. Tym razem nie chodzi o licealne dramaty czy nastoletni horror. The Waterfront wciąga nas w świat przemytniczej rodziny rybaków z południa USA, gdzie każda decyzja to walka o przetrwanie, a moralność idzie na dno szybciej niż kuter z kontrabandą. Brzmi jak nowy Ozark? Zdecydowanie. Ale tu wszystko dzieje się… naprawdę blisko życia samego twórcy.
Wciąga jak Yellowstone, boli jak Breaking Bad, a klimat? Lepki, wilgotny i gęsty jak południowe powietrze Karoliny Północnej. Netflix znowu ma coś, co może wywrócić ranking seriali do góry nogami.





Fabuła i obsada
Buckleyowie to rodzina rybaków z nadmorskiego Havenport (kręcone w Wilmington i Southport, NC). Gdy biznes pada, decydują się na przemyt narkotyków. W głównych rolach:
Holt McCallany – twardy patriarcha Harlan, grający południowego rybaka na skraju bankructwa
Maria Bello jako Belle – jego opanowana, ale walcząca żona.
Melissa Benoist – ich córka Bree, która wzięła się w garść po uzależnieniu.
Jake Weary – syn Cane, rozdarty między rodziną a obowiązkami.
Topher Grace – charyzmatyczny i nieprzewidywalny przemytnik Grady, stworzony specjalnie dla aktora
Reszta obsady: Rafael Silva, Danielle Campbell i Brady Hepner, a także gościnne obsady – między innymi Topher Grace oraz postacie z The Vampire Diaries.
Za kulisami The Waterfront – jak to wszystko wygląda od strony technicznej?
Zdjęcia do The Waterfront rozpoczęły się latem 2024 roku i trwały do późnej jesieni, rozgrywając się głównie w malowniczych lokalizacjach Karoliny Północnej – w Wilmington i Southport. To miejsca nieprzypadkowe: Kevin Williamson zna te okolice na wylot, a ich surowa, nadmorska estetyka idealnie pasuje do historii o upadającym rybackim imperium. Kręcono w autentycznych przestrzeniach – na drewnianych molach, w starych domkach nad zatoką, w klimatycznych restauracjach, gdzie czuć sól w powietrzu i nostalgię w powietrzu.
Za oprawę muzyczną odpowiada John Frizzell – znany z pracy nad Alien: Resurrection czy The Following. Tym razem stworzył ścieżkę dźwiękową, która nie narzuca się, ale świetnie oddaje duszną atmosferę przybrzeżnych miasteczek i wewnętrznych napięć między bohaterami. Jest tu trochę południowego bluesa, trochę niepokoju i sporo emocjonalnej przestrzeni.
Jeśli chodzi o sam obraz – The Waterfront celuje w realizm, ale nie rezygnuje z filmowego wyczucia. Kadry są szerokie, często oparte na naturalnym świetle – sporo złotych godzin, długich cieni, parujących poranków nad wodą. Recenzenci z Vulture określili montaż jako „ostry, ale nieprzekombinowany”, a paletę kolorów jako „ciepłą, organiczną, świetnie oddającą duszę tej opowieści”.
Efekt końcowy? Serial wygląda bardziej jak film niezależny niż typowa produkcja telewizyjna. I choć nie ma tu efektów specjalnych rodem z Hollywood, The Waterfront broni się klimatem, autentycznością i doskonałym okiem kamery.
Oglądalność i odbiór
Oficjalne dane Netflixa jeszcze się nie pojawiły, ale serial z miejsca zajął miejsce w top 10 różnych krajów. Na Rotten Tomatoes ma 60% od krytyków oraz 60‑te miejsce w zestawieniu seriali . Recenzenci chwalą świetną atmosferę i aktorstwo, choć zarzucają czasem brak spójności narracyjnej.
The Waterfront to dorosła wersja Dawson’s Creek – bez pastelowej ckliwości, za to z moralnymi dylematami, zbrodnią i wartościami południowego wybrzeża USA. Williamson wraca do źródeł, opowiadając własną historię – intensywną, mroczną i ukorzenioną w autentycznych wspomnieniach. Warto oglądać, jeżeli cenisz: silną rodzinną opowieść, klimat południowej Ameryki i widoczny smutek przemijającej tradycji rybackiej.